piątek, 7 lutego 2014

Mama *75

Wiek Mateusza: 3 latka i 4 dni
Tydzień ciąży mamy: 29

Oj nie jest lekko! I nie mówię tu już o ciężarze mojego brzucha, choć to, o czym napiszę ma bardzo wiele z nim wspólnego.

Jak wiecie, od 2 tygodni siedzimy z Matim i jego ospą w domu. Zamknięci na cztery spusty normalnie jak w jakimś wariatkowie. I uwierzcie mi, mój dom powoli zaczyna owo przypominać. Każdy kolejny dzień jest dla mnie coraz większym wyzwaniem. Nie mam już pomysłów jak zabawić kipiącego energią trzylatka. Co więcej nie mam już na to siły. Moja przepona została ściśnięta i nie może znaleźć sobie miejsca, co sprawia, że mam trudności z oddychaniem, a co za tym idzie z normalnym funkcjonowaniem. Poza tym mała dzidzia wbija mi się w żebra, co wyzwala we mnie grymasy bólu mniej więcej co sekundę. Bieganie za trzylatkiem odpada z oczywistych względów... 

Próba negocjacji też często zawodzi. Młody jest cwany i wie, że w naszych domowych negocjacjach to tylko ja mam zyskać, a on wcale nie, więc nie daje się nabrać. Metodą która czasem skutkuje jest zastraszanie. "Jak nie zjesz zupy, zaraz położę Cię spać" (Mati nie znosi spać w dzień). "Jeśli w tej chwili nie odłożysz mojego telefonu, nie dostaniesz Kinderka". Niestety coraz mniej argumentów działa, więc muszę się posuwać do coraz większych straszaków: "Jeśli zaraz nie pozbierasz klocków, zamknę Cię w ciemnej garderobie i będziesz tam siedział cały dzień" (Oczywiście w życiu tego nie zrobię, ale to działa jako straszak). Ostatnia, najskuteczniejsza metoda to ta, kiedy puszczają mi i tak już ledwo trzymające się na wodzy nerwy i wybucham. Mati ma wtedy prawdziwe przerażenie w oczach, a ja krzyczę, tupię, macham rękoma i wykrzykuję wiązanki w niebiosa. Piorunuję go wzrokiem i krzyczę w jego stronę. Ostatnie dwie metody wywołują we mnie wieczorem, kiedy dzikus już zaśnie, okropne wyrzuty sumienia, bo wiem, że moim zachowaniem go krzywdzę. Widzę w jego oczach strach i skruchę, a ja nie chcę wywoływać w nim takich uczuć. Nie chcę być w jego oczach matką furiatką. Ale nie mogę czasem się powstrzymać. Hormony mi buzują i kiedy po raz kolejny słyszę "Nie zjem", "Nie zrobię", "Nie posprzątam", albo po prostu kiedy moja kolejna prośba odbija się od ściany jak groch, daję upust swoim emocjom krzycząc i tupiąc. On wtedy przychodzi, przytula się i mówi: "Mama krzyczałaś na mnie..." (bo umowa co rano między nami jest taka, że ja dziś wcale nie krzyczę, a on za to mnie słucha). To jest takie słodkie, że zaraz mięknie mi serce i wyrzut sumienia gotowy. (Myślicie, że cwaniak też się nauczył, ze to jest dobra metoda na mnie?)

Boże! ile bym oddała, za więcej cierpliwości. Za to by być mamą idealną, która na wszystko ma sposób i potrafi łagodnie i efektywnie okiełznać każdą sytuację. I wychować dziecko bez stresu, ale tak aby miało respekt. Czy tak się da? A jeśli tak, to gdzie mogę zakupić odrobinę tej metody wychowawczej?

Zmęczona, niewyspana, sfrustrowana i uciśnięta przez swój własny osobisty brzuch Mama

A tu Mateuszek wraz z tatą szykuje się na imprezę przebierańców w stylu "Disco Fever":






2 komentarze:

  1. Jak ja Cię rozumiem. Jestem choleryczką i niestety często wybucham i krzyczę. Wyrzuty sumienia, gdy jest juz po wszystkim, mnie dobijają. Często przepraszam małą i mowię jej, że ją kocham. A w odpowiedzi słyszę: "ale nie krzycz już na mnie":(
    Ale pamiętaj, że mam idealnych nie ma. Najważniejsze, że się staramy. Nasze dzieci kiedyś to docenią.

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki a słowa otuchy! wiem, że nie powinnam, ale cieszę się że nie jestem jedyna :/

    OdpowiedzUsuń