piątek, 22 listopada 2013

Mama *69

Wiek Mateuszka: 2 lata, 9 miesięcy i 19 dni

Generalnie nie uważam się za pechowca. Owszem przydarzają mi się czasem różne dziwne sytuacje i mogę powiedzieć śmiało, że przydarzają mi się one częściej niż standardowej tydziestoparolatce... a może tylko tak mi się wydaje...? Ale reasumując nie narzekam. Poza kilkoma poważnymi problemami, z którymi pewnie boryka się niejedna rodzina, mogę powiedzieć, że w życiu dobrze mi się wiedzie. Fajny dom, fajna praca, cudowna rodzina, najwspanialszy synek na świecie, drugie maleństwo w drodze. Grzechem byłoby narzekać.

Ale... no właśnie. Ja mam pecha do takich drobnych spraw. Już przechodzę do konkretów.
Otóż rok temu byliśmy w jednym z nadmorskich hoteli na weekend. Miejsce stworzone dla dzieci. Raj. Było tak fantastycznie, że postanowiliśmy w tym roku to powtórzyć i do tego zabrać większą ekipę. Znalazłam super miejsce, wspaniały hotel, rewelacyjna cena, świetna oferta dla dzieci, jakimś cudem udało nam się wszystkim zgrać w jednym terminie (co było nie lada wyczynem). Od miesiąca żyję tym wyjazdem i odliczam dni. I oczywiście coś musiało po prostu się wydarzyć. Pokoje zarezerwowane od soboty, a w nocy z czwartku na piątek moje dziecko dostaje 40 stopni gorączki i leje mi się przez ręce. Kaszel, katar i generalnie grypa na całego. Oczywiście jego zdrowie jest najważniejsze, ale czy to musiało zdarzyć się AKURAT w TEN KONKRETNY weekend? Kasa pewnie przepadnie i już takiej ekipy na pewno nie uda mi się zorganizować drugi raz. Pojedziemy pewnie sami jak hotel zgodzi się aby przełożyć naszą zaliczkę na bliżej nieokreślony termin. Ech....

Przypominam, że moje dziecko przeżyło dwa razy Święta Bożego Narodzenia. W pierwsze Święta miał trzydniówkę (dokładnie go dopadło w Wigilię, I i II Dzień Świąt), a w drugie Święta jakąś okropną infekcję bakteryjną (gorączka ok 39 stopni). Aż boję się tegorocznych Świąt. I już boję się cokolwiek planować.

Mateuszku mój kochany - wracaj do zdrowia!

Mama 

a tu wspomnienia z zeszłorocznego wyjazdu 







2 komentarze:

  1. Współczuję. Wyobrażam sobie jak wściekła musisz być. Oby Mati szybko wyzdrowiał. Pomyśl sobie, że może postanowił wcześniej odbębnić tę standardową grudniową infekcję i na święta będzie jak nowy :)

    PS. Wydaje mi się, że tę dziewczynkę w tiulowej spódniczce widziałam kiedyś w Fun Parku w Gdyni. To możliwe?

    OdpowiedzUsuń
  2. hej! trochę się spóźniam z odpowiedziami na komentarze... Mati od tamtego czasu w zasadzie chory do dziś. diagnozujemy już czy to migdały, czy astma czy inne cholerstwa :(
    co do p.s. to chyba możliwe - ona i jej rodzice są z Gdyni

    OdpowiedzUsuń